czwartek, 27 grudnia 2012

Inspiracje kulinarne na Nowy Rok

Witam po świętach :) Jak Wasze brzuszki? Mój się lekko rozstroił, ale już go ustawiam... Ponieważ całkowicie pochłonęły mnie ostatnio (kolejno): lenistwo, praca, organizacja Sylwestra, i nie bardzo miałam czas na solidne treningi, spróbuję to nieco podratować zdrowym odżywianiem. Mam dziś dla Was dwie bardzo apetyczne INSPIRACJE KULINARNE. 

Przepisy sprawdzone, a patrząc na zdjęcia aż ślinka cieknie... Właśnie ustalam menu sylwestrowe. Zapowiada się dość spora impreza (kilkanaście osób), ale pomyślałam, że fajnie i lekko będzie wejść w Nowy Rok, zajadając takie przysmaki. Polecam i pozdrawiam!

feed-me-better.blogspot.com



quchniawege.blogspot.com

 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia Świąteczne :)

Kochani,  życzę wszystkim wesołych, rodzinnych i ciepłych świąt, trafionych prezentów pod choinką i pysznej kolacji! Dzisiaj nie martwimy się o linię. Jemy to, na co mamy ochotę. Święta to święta! Pozdrawiam i jeszcze raz życzę WESOŁYCH ŚWIĄT:*:)

wtorek, 4 grudnia 2012

KURS JESIENNY - Dzień jedenasty - Słabości

Dzisiaj mam potrzebę napisania kilku słów o słabościach, cyklicznym braku motywacji do działania i samodestrukcyjnych zachowaniach.

Zacznę od tego, że dzisiejszy post powstaje na podstawie obserwacji siebie i swoich czasami nielogicznych i beznadziejnych zachowań. Oczywiście wszystko nawiązuje do zdrowia, próby zrzucenia kilki kilogramów i prowadzenia (ciągłego) zdrowego trybu życia.

Moimi największymi słabościami są słodycze, papierosy i powracające lenistwo, które potrafię sama przed sobą usprawiedliwić zawsze na 100 różnych sposobów.

1. Słodycze. Dzisiaj nie potrafiłam się powstrzymać przed wpadnięciem w ciąg jedzenia aż do bólu brzucha i ogólnego złego samopoczucia. Cukier jest straszny. Na chwilę sprawia, że czujemy się lepiej, a gdy jego poziom spada, natychmiast pojawia się ochota na dodatkową porcję czegoś słodkiego. I tak jem wszystko co słodkie i co mam akurat w zasięgu ręki, bez umiaru. Odkąd pamiętam zdarzały mi się takie napady niepohamowanego apetytu. Nie tylko w przypadku słodyczy, ale też innych rzeczy: chipsy, kaloryczne jedzenie, fast foody itd. Najgorsze jest to, że nie mogę tego zatrzymać, a moje racjonalne myślenie nagle zostaje zagłuszone i włącza się mechanizm jedzenia bez opamiętania. W ostatnim czasie dość rzadko zdarzają się takie sytuacje, ale jednak się zdarzają. 

2. Papierosy. Zaczęłam palić jakieś 8 lat temu. Rzucałam kilka razy na okresy od kilku tygodni do kilku miesięcy. Ale palenie stało się w jakiś sposób częścią mnie i mojego codziennego życia. Są sytuacje, których nie wyobrażam sobie bez fajek. Są ludzie, którzy ewidentnie mi się z takimi sytuacjami kojarzą. Musiałabym wywrócić całe życie do góry nogami żeby przestać. Czyli jednocześnie się zmienić. Ale z drugiej strony są też jednak momenty, kiedy nie chciałabym palić, ale muszę. Tzn. dla ogarnięcia organizmu i zachowania równowagi po prostu palę dla świętego spokoju, żebym mogła się skupić na czymś innym. Nie zmienię otoczenia, ludzi i całego życia, żeby przestać palić, bo to niemożliwe. A jednak momentami chciałabym rzucić. Bo wiem, że to uzależnienie, a nie tylko nawyk.

3. Lenistwo/bierność. A może powinnam zatytułować ten punkt "słomiany zapał". Mam czasami świetne pomysły, które z miejsca mogę wprowadzać w życie. Chociażby związane z dietą, treningami, zdrowym trybem życia. Co z tego, jeśli taka silna motywacja po jakimś czasie się kończy i wracają stare przyzwyczajenia. Jest wielu ludzi z natury leniwych. Myślę, że jestem częścią tej grupy. Albo nawet nie wynika to do końca z lenistwa, ale z tego, że po prostu szybko mi się wszystko nudzi, tracę zapał i koniec z planem idealnym, który jeszcze jakiś czas wcześniej dawał mi mocnego kopa do działania. 

Opisałam powyżej trzy moje największe słabości, które totalnie rozstrajają mi plan pracy nad sobą. Mój główny problem polega na tym, że jestem mało konsekwentna, za dużo od siebie wymagam (stawiam sobie za wysoko poprzeczkę i przy pierwszym potknięciu, często rezygnuję), za dużo planuję, myślę, analizuję, a za mało działam. Podziwiam ludzi, którzy mimo codziennych zajęć, stresów czy niespodziewanych sytuacji życiowych konsekwentnie dążą do wyznaczonego celu i osiągają go. Myślę, że wyrabianie w sobie takiej postawy, mogę uznać za swoje przednoworoczne i noworoczne postanowienie. 

Jestem inteligentną osobą i zdaję sobie sprawę ze swoich słabości. Mam świadomość tego, co i dlaczego robię nie tak, jakbym chciała. Jednak pomimo tego, czasami nie potrafię stanąć ponad złymi nawykami i pobłażam sobie, za jakiś czas żałując, że znowu dopuściłam do takiej sytuacji.

Do pracy nad swoim ciałem motywują mnie różne rzeczy:
- chęć akceptacji siebie (teraz uważam, że jestem za gruba, za słaba)
- chęć "dokopania" (oczywiście niedosłownie) osobom, które są wobec mnie krytyczne i dają mi do zrozumienia, że są lepsze z różnych powodów
- chęć życia w równowadze, w harmonii ze sobą
- motywuje mnie bardzo wsparcie ze strony osób będących w podobnej sytuacji, nie oceniających mnie, a raczej rozumiejących pewne wpadki (i głównie to jest powód powstania tego bloga)
- ostatecznie motywuje mnie sam moment (czas) kiedy osiągnę cel. Kiedy będę wystarczająco silna i w dobrej formie, żeby móc sobie powiedzieć "ŚWIETNA ROBOTA. MOŻESZ BYĆ Z SIEBIE DUMNA"

Taka siła, nie tylko fizyczna, ale też psychiczna (po osiągnięciu celu) daje niesamowitego kopa do życia, do podejmowania nowych wyzwań, daje też sporo odwagi i pewności siebie we wszystkich działaniach jakich się podejmujemy.

To tyle na dzisiaj. Aż mi się zrobiło lepiej po tych "zwierzeniach". Wniosek jest taki: potrzebuję dużo wsparcia i wiary swojej i innych ludzi w to, że może mi się udać i wtedy jestem w stanie osiągnąć bardzo, bardzo wiele. Pozdrawiam :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

KURS JESIENNY - Dzień dziesiąty

Kolejna przerwa treningowa za mną. Weekend upłynął wyjazdowo i niestety bez ćwiczeń. Dzisiaj stawiam na lekkie ćwiczenia. 

Jednak dzisiejszy wpis przede wszystkim chciałabym poświęcić metodom zabezpieczenia się przed niesprzyjającym aurą, która, niestety już nas dopadła. ZIMA! Szczerze mówiąc, zimę uwielbiam tylko podczas świąt i podczas wieczorów, kiedy siedzę w ciepłym domu, a zimno jest szczelnie zablokowane za szybą :) Dzisiaj tak wymarzłam na zewnątrz podczas przebijania się komunikacją miejską do pracy i z powrotem, że naprawdę zastanawiam się jak ja tą pogodę przetrwam w tym roku...

Postanowiłam działać! Rano koniecznie rozgrzewające śniadanko. Czyli żadnych jogurtów, zimnych serów, zimnego mleka itd. Zamiast tego wszystko na ciepło, nawet zupy i w takiej ilości żeby się najeść. Tu znajdziecie kilka propozycji: www.sztukaodzywiania.pl lub tu: www.menshealth.pl.

Do tego rozgrzewające herbatki z goździkami, imbirem czy cynamonem, o których pisałam już jakiś czas temu. I oczywiście nie żałujmy sobie czosnku i cebuli, ale może lepiej się nimi zajadać po powrocie do domu niż przed wyjściem ;)

A na koniec dnia ciepła kąpiel. Mogą być też olejki eteryczne, którymi wzmocnimy nasz organizm i poprawimy sobie humor. Najlepsze są: cytrynowy, pomarańczowy/mandarynkowy, sosnowy, lawendowy. A na koniec ciepłe i przyjemne łóżeczko.

Warto się też z drugiej strony hartować i nie dać się złapać bakteriom. Znalazłam ciekawy artykuł o hartowaniu dzieciaków, ale myślę, że większość informacji może się okazać przydatna ludziom w różnym wieku: www.rodzice.pl

Pozdrawiam i nie dajmy się zimie!